W piątkowe popołudnie, 5 września ujska Galeria na Starym Rynku przeniosła się w czasie…
Jest rok 1580. Jan Kochanowski, największy poeta polskiego renesansu, powraca z podróży do swojego dworu w Czarnolesie. To tu, z dala od dworskich intryg, tworzy swoje najpiękniejsze pieśni, fraszki i treny. Był zatem narrator, który czytał fragmenty biografii mistrza i przybliżył nieco jego twórczość (Teresa Gajc -Zaleska), był też mistrz Jan, siedzący za pulpitem z gęsim piórem w ręku (Grzegorz), jego żona, Dorota Podlodowska, zajęta domowymi czynnościami (Lidia) i dwóch służących (Mateusz i Marek). Wszyscy to aktorzy teatru RZART.
Ale po kolei. Dyrektor UDK, Arkadiusz Jakobsche otworzył imprezę i przywitał gości. Naraz rozszedł się dźwięk otwieranych drzwi, słychać kroki. Wchodzą Jan i Dorota, za nimi dwaj pracownicy niosą drewno i chrust z pola… Dorota: – Witaj, nasz domie! Jak tu pachnie lipą i świeżością lasu. Kochanowski: – Tak, Doroto, tu słowa same się rodzą. Czarnolas ma w sobie spokój, którego próżno szukać na dworach królewskich. Kochanowski siada przy biurku, zanurza pióro w kałamarzu. Dorota poleruje srebra. Pracownicy układają drewno, zamiatają podłogę. Kochanowski:– Posłuchajcie, mam tu fraszkę. Czyta „Na lipę”. Na to Dorota (z uśmiechem): – Nasza lipa tak samo szumi, jakby twoje słowa szeptała, zechciej posłuchać tego: Dorota czyta „Do gór i lasów”. A później jeszcze słyszymy inne utwory mistrza: „Na zdrowie”, „Tren VII” (o Urszuli), „Na dom w Czarnolesie”, „O żywocie ludzkim” i wiele innych. Narrator: „Tak oto w Czarnolesie, wśród lip i pól, rodziły się dzieła, które do dziś uczą nas mądrości, pogody ducha i pokory wobec losu.” Gasną światła, słychać szum lipy.
Tradycyjnie do czytania włączyli się także goście piątkowego wydarzenia, a na koniec z domownikami z Czarnolasu można było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.